KABARET MASZTALSKICH – Aleksander Trzaska i Jerzy Ciurlok w rozmowie z Markiem Jasickim   8/03/2005 TU 18.00 

Jesteście popularnymi radiowcami, dziennikarzami katowickiej rozgłośni Polskiego Radia i od wielu lat na antenie lokalnej i ogólnopolskiej bawicie radiosłuchaczy znakomitą, stylizowaną gwarą śląską. Przypomnijmy, Aleksander Trzaska jest autorem i wieloletnim prezenterem popularnych audycji radiowych Programu I PR – Sygnały dnia, Cztery pory roku, wreszcie Lato z radiem. Audycje te współtworzył również Jerzy Ciurlok, który w 1994 roku, jako jeden z 10 dziennikarzy radiowych otrzymał tytuł „Osobowość Radiowa”. Stworzyliście na antenie radiowy klub dowcipu, później Klub i Kabaret Masztalskich Aleksander Trzaska (Masztalski), skąd wzięli się na świecie Ecik i Masztalski ?

Aleksander Trzaska i Jurek CiurlokA. T.: Ojcem Ecika jest Jerzy Ciurlok, dziennikarz, który zatrudnił się w Polskim Radiu w roku 1978 i będąc reporterem, felietonistą i prezenterem zaistniał jako znakomity odtwórca śląskiej gwary i tradycji. Oczywiście matką Ecika była potrzeba. Potrzeba śmiechu, zabawy i dystansu do samego siebie i tzw. poważnych problemów

Cóż to więc za dziecko, które narodziło się z takich rodziców ?

Jerzy Ciurlok (Ecik): To rodzaj błazna lub sowizdrzała, w którym każdy człowiek może znaleźć własne odbicie. Swoje wady i zalety. Mocne i słabe strony. Ecik udaje głupiego, ale często wie więcej i lepiej ocenia różne sytuacje od tych, którzy uważają się za mędrców

Ojcem Masztalskiego, jak już ustaliliśmy, jest Aleksander Trzaska, a kim jest wobec tego matka Masztalskiego ?

A. T.: Matką Masztalskiego jest oczywiście tradycja. Ona ciągle na Śląsku gdzieś jest, a na dodatek zmienia swój wygląd, tak że trudno ją jednoznacznie zlokalizować
Nieznana jest też data urodzin Masztalskiego. Wiadomo, że ma już swoje lata, żeby nie powiedzieć, że jest dość stary. Podobno gdy był młodszy, nazywał się Maśtalski, dlatego że co tu dużo kryć, był ofermowaty, gamoniowaty, na Śląsku krótko określany mianem maśtała. Jednak dziecko rosło, mężniało, mądrzało, dlatego zmieniono mu brzmienie nazwiska na nieco poważniejsze. To zresztą wieczny dylemat Masztalskiego: być poważnym czy zabawnym, bo gdy jest zabawny, to nie jest pewien, czy się ludzie śmieją z niego czy z jego dowcipów. Gdy zaś stara się być bardzo poważny i chce bardzo mądrze mówić, to ludzie mają wątpliwość, czy to jest Masztalski czy nie Masztalski i o co tak naprawdę mu chodzi

J. C.: Ecik nie ma takich dylematów, bo wie, że istnieje po to, aby ludzi bawić. Nie wie czy jest mądry czy głupi i nie bardzo go to obchodzi, bo uważa, że ludzie sami to ocenią. Mądre od głupiego mądrzy odróżnią gołym okiem, a głupimi nie warto sobie zawracać głowy

W Kabarecie Masztalskich dowcip goni dowcip. Dowcipy są na każdy temat i na każdą sytuację, w której możemy się znaleźć. Wasze dowcipy mówią o ludzkich lękach, wadach, troskach i sukcesach

A. T.: To prawda, w dowcipach jest wszystko, bo ludzie tworzyli je od czasu, kiedy zaczęli myśleć i wypowiadać swoje myśli. Żart, dowcip, śmiech był od zawsze sposobem popisania się, ale także sposobem na załagodzenie trudnej sytuacji czy odreagowaniem stresu

Oczywiście nie wszystkich śmieszy to samo. Nie bez znaczenia jest nastrój chwili, poziom intelektualny oraz specyfika regionalna czy zawodowa. Pewne nacje mają specyficzne żarty wynikające z ich poczucia humoru, które zostało ukształtowane w wyniku historycznych losów. I tak właśnie w Polsce możemy mówić o specyfice humoru śląskiego, kaszubskiego i góralskiego. Są też dowcipy zrozumiałe tylko dla ludzi związanych z pewnymi środowiskami zawodowymi.
Kabaret Masztalskich stara się jednak, aby rozumieli go wszyscy. Występowaliście we wszystkich salach koncertowych i widowiskowych w Polsce, ale także publiczność polonijna, a jak wiem również widownia obcojęzyczna, często ma okazję podziwiać Wasz kunszt przekazu dowcipu śląskiego


J. C.: Tak, to prawda, zdarzyło nam się przyjmować gratulacje i podziękowania od rodowitego Niemca – gospodarza sali widowiskowej w Kolonii, nie rozumiejącego ani słowa po polsku, który stwierdził, że jeszcze nigdy w życiu tak się nie uśmiał. A było to w wyniku słuchania i oglądania naszej interpretacji dowcipów i obserwowania reakcji widzów

A co ze zrozumieniem śląskiej gwary ?Aleksander Trzaska i Jurek Ciurlok

J. C.: Przed wiekami dialekt śląski współtworzył język polski. Jest więc w nim zakodowany, a zatem zrozumiały dla każdego. A to, co we współczesnej polszczyźnie już nie istnieje, a co zakonserwowało się w gwarze, próbujemy ludziom tłumaczyć lub omijać. Dla nie-Ślązaków, czyli goroli ważna jest melodia tej gwary, być możne zabawna, być może egzotyczna, podobnie jak niektóre gwarowe wydarzenia. Np. pódź sam nie oznacza, że należy przyjść w pojedynkę, ale jest wezwaniem do przyjścia tutaj; sam czyli tutaj. Nie wiadomo np., dlaczego ludzi bardzo bawi mówienie o piźnięciu, czyli uderzeniu. Wszyscy – i gorole i hanysy, czyli Ślązacy, mają kłopot z określeniem śląskiego idiomu popularnego powiedzonka: nie udawaj Greka. A to po prostu – niy kidey sie żurym, czyli nie polewaj się żurkiem


Na przykładzie tego, co powiedziałeś – i to ma potwierdzenie w Waszych występach na scenie – nasuwa się spostrzeżenie, że przecież wasze dowcipy, posiłkując się słowami uznanymi za nieparlamentarne, bywają dość dosadne, przez co łatwo mogą wręcz kogoś obrazić... Jak więc radzą sobie z tym Ecik i Masztalski ?

J. C.: No wiesz, w Polsce w tej chwili trudno jest odróżnić parlamentarne od nieparlamentarnego. Zauważamy nawet, że niektóre osoby publiczne z lubością używają słów, które do niedawna królowały pod budkami z piwem, a nie na tzw. salonach. My konsekwentnie nie ulegamy tej modzie, a tyleż staropolskie co śląskie słowo rzyć  oraz jego współczesny czteroliterowy odpowiednik jest właściwie szczytem tego – jak zdążyłeś przy naszych kontaktach w imprezach organizowanych choćby przez Estradę Krakowską zaobserwować – na co sobie pozwalamy
A. T.: Przy czym zauważ, że istnieje pewna różnica pomiędzy Ecikiem a Masztalskim. Mianowicie nieco inaczej wyczuwają oni granicę w tej materii, poza którą nie należy się posuwać. Dochodzi nawet między nimi do ostrych kontrowersji
Jednakże, skoro przez bez mała dwadzieścia lat kontrowersje te ich nie poróżniły, to pewnie już nie poróżnią i dalej będą bawić publiczność na salach koncertowych z jednej strony, zaś z drugiej – czytelników antologii pt. Klub Masztalskiego, w której Aleksander Trzaska (Masztalski) opublikował 6 tysięcy żartów i anegdot z zebranych ponad 25 tysięcy, stanowiących stale powiększające się archiwum, które jest swoistym skarbcem

Serdecznie dziękuję Wam za rozmowę w imieniu naszych Czytelników

A. T.: Jo ci piyknie dziękuja za to, że my se tak pogodali
J. C.: Jo ci tyż piyknie dziękuja za to samo
A. T. Nó toć, a terozki godomy im jak za każdym razym jak się żegnómy: pyrsk ludkowie !